27.01.2013/mz
Pumpernikiel w wersji lekko uproszczonej
wczoraj upieczony, dzisiaj po 24 godz. świeżo ukrojony
Wersja powstała przypadkowo, z powodu nagłej zmiany planów. Musiałam cos zrobić z wyrobionym ciastem na pumpernikiel. I tak powstała receptura skrócona
Ciasta wyszła ogromna micha, bo porwałam się tym razem na całą porcje - prawie 3 kg.
Wyrabiałam najpierw ręką do połączenia składników, a potem po kawałku w Kiciusiu.
Ponieważ musiałam wyjść z domu, wyjęłam ciasto po 1 godzinie z miski (nic nie urosło) i potraktowałam jak zwykły razowiec. To znaczy zapakowałam go do dwóch form, ale przedtem mokrymi rękoma utoczyłam z niego dwa walce.
Przykryłam szczelnie folią aluminiowa i zostawiłam samego w domu, licząc że jednak coś z niego będzie.
Wróciłam po ok 4 -5 godzinach. Ciasto pięknie przyrosło, tak mniej więcej 3/4 swojej objętości (wypełniło cale formy).
Wstawiłam je do piekarnika nastawionego na 150 st. C, po paru minutach obniżyłam temperaturę do 120 st.
Po ok 6 godzinach od momentu wstawienia z niepokojem stwierdziłam, że piekarnik sam się wyłączył. Myślałam, ze się popsuł, a że była głęboka noc zostawiłam wszystko tak jak jest, w wyłączonym, ale ciepłym piekarniku.
Rano, po ok 3-4 godzinach piekarnik w dalszym ciągu był nagrzany, a pumpernikiel w przykrytych formach - piękny, wcale niewysuszony.
Reasumując:
Zmiana wyrastania - dobre drugie wyrośnięcie jak przy zwykłym razowcu, wyszło ciastu na dobre.
Pieczenie - 6 godzin w temp. 120 st. C, a potem kilka godzin pod przykryciem w ciepłym wygaszonym piekarniku - to zupełnie wystarczy.
Chleb jest dużo lepszy, jeśli chodzi o konsystencje, łatwiej się kroi, ale smak (bosssski!) pozostaje ten sam.
Komentarze
Przypomniało mi się po 17-tej
Teraz, po odgazowaniu, drugie rośnięcie w dużej keksówce i przed snem pójdzie do pieca
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.